środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 17. Pierwsze zebranie

Znowu kolejny miesiąc bez żadnego znaku życia, aż mam ochotę schować się pod ziemię i się z niej nie wychylać. Ale najpierw miałam taki nawał nauki, że aż jestem zdziwiona, że zdołałam wszystkie sprawdziany pozdawać na dobre oceny. O egzaminach nie będę wspominać, polski, angielski oraz MATEMATYKĘ (♥) pozdawałam najlepiej, ale nie podołałam reszcie, co jest dziwne...
Nie będę was kolejny raz przepraszać za taką przerwę - po prostu postaram się już was nie zawodzić.
Mam jeszcze tylko jeden, maluteńki ale dość szkodliwy problem - karta graficzna w moim komputerze jest do wymiany i... naprawdę, nie wiem, kiedy się tym zajmiemy.
Miłej lektury!
Madi

Poczuła, jak dreszcz strachu przebiega jej po plecach. Jednak coś nie pozwoliło jej ruszyć się z miejsca. Stała i wpatrywała się w dwie postacie z pewnym przerażeniem i … ciekawością.
-Hermiona, musimy uciekać! – powtórzył niespokojnie Draco, ciągnąc ją za ramię. Ona jednak uparcie pozostawała w miejscu i wciąż go zbywała
-Poczekaj! – szepnęła. – Coś mi tu nie gra.
-Hermiona… -syknął przeraźliwie. Nie rozumiał jej spokoju, zamiast brać nogi za pas to ona stała, nad wyraz opanowana. Nie widział żadnej oznaki przerażenia, czy chociażby strachu. I nagle zrozumiał jej postawę; jedna z zakapturzonych postaci odwróciła się i Draco ujrzał Snape’a.
Hermiona parsknęła i wyprostowała się, uważnie przyglądając się Draconowi.
-Nie mam już do ciebie siły – odparł szczerze blondyn. – Już drugi raz niemalże wystawiasz się hienom na pożarcie. Masz ogromne szczęście, wiesz?
-Wiem. –Przyznała, kiwając głową. – Ale, Draco… poczułam coś w rękach, od nadgarstka aż do opuszku palców. Jakieś mrowienie. Nie potrafię określić, co to mogło być.
-Ja też nie wiem – szepnął, kręcąc głową. – Być może jest to coś związanego z twoją magią. Porozmawiamy o tym później, a teraz chodź.
Wolnym krokiem ruszyli  w stronę Snape’a. Draco, który  szedł pierwszy nagle przystanął i oparł się barkiem o drzewo.
-Zapraszamy do salonu, mamy dobrą herbatę i świeże ciasteczka – powiedział głośno z nutką sarkazmu.
-Humorek dopisuje, widzę – odrzekł Snape i w tym momencie Draco zobaczył, kim jest towarzysz Severusa – Lucjusz. – Powinienem wam palnąć kazanie na temat waszego wychodzenia z domku. Wolicie, żebym to zrobił teraz, czy w salonie przy herbatce i ciasteczkach? Może ty Draco wybierz.
Malfoy podniósł kąciki ust w ironicznym uśmieszku.
-To był mój pomysł – Hermiona wzięła pałeczkę w swoje ręce i przyznała się prędko.
-Nieważne – przerwał jej Snape. – Panno Granger, Draconie… wejdźmy do środka, musimy was o czymś powiadomić.
Te słowa przestraszyły pannę Granger nie na żarty i by prędko się dowiedzieć, o co chodzi, weszła do salonu i bez żadnych ceregieli przeszła do sedna sprawy:
-O co chodzi?
-Spokojnie, panno Granger – odezwał się, o zgrozo!, Lucjusz. Severus, który był nieco rozbawiony całą sytuacją, obserował z boku całe zajście i zastanawiał się, kto jest bardziej zestresowany i zdziwiony całą sytuacją: Draco, czy Hermiona. – Nie mamy żadnych negatywnych wieści, które zagrażałyby zdrowiu twojego, albo twojej rodziny. Podejrzewam, że bardzo za nimi tęsknisz…
Dziewczyna parsknęła i założyła ręce na piersi.
-To chyba jasne?
-Oh, tak, panno Granger. To było retoryczne pytanie. –Lucjusz usiadł na sofie, przyjmując arystokratyczną postawę godną noszenia nazwiska Malfoy. – Przyszliśmy was o czymś powiadomić, mamy nadzieję, że nie będziecie na nas zdenerwowani. Jako, że nie mieliśmy miejsca na nowe zebranie zakonu, Severus wszystkich członków zaprosił tutaj.
Reakcje nastolatków były różne. Hermiona pisnęła i podskoczyła, a jej radość prawdopodobnie osiągnęła maksymalną radość. Uścisnęła Dracona, jednak prędko odskoczyła widząc, co w afekcie szczęścia czyni. Blondynowi natomiast mina zrzedła.
-Co takiego? – zapytał z niedowierzaniem. – To był domek rodzinny, o którym nikt miał nie wiedzieć, a teraz… - westchnął.
-Po wojnie postaramy się o nim zapomnieć, Draconie – powiedział Severus z odrobiną kpiny w głosie. –Będziecie mieli go na osobności z Hermioną, jeśli wam tak bardzo zależy. Ale bitwa wymaga trochę poświęcenia i mam nadzieję, że nas nie zawiedziesz. – Nie czekając na odpowiedź żadnego z nastolatków, Snape kontynuował: - Poza tym ta kryjówka nie jest teraz pewna. Śmierciożercy wyruszają na północ w poszukiwaniu panny Granger, czyli tutaj. I mamy pewien dylemat, który musimy przedyskutować.
-Dobra, przedyskutujemy – przerwał czerwony na buzi Draco. –Możemy porozmawiać? – zwrócił się do Severusa.
-Jak sobie życzysz.
Przeszli do kuchni, gdzie Draco miał zamiar udusić własnymi rękoma swojego ojca chrzestnego. Nie interesowali się tym, że Hermiona została sam na sam z Lucjuszem.
-Nie wiem co sobie ubzdurałeś, naprawdę – rozpoczął. – Ale nie życzę sobie, żebyś dawał jakiekolwiek aluzje względem mnie i Hermiony.
-Aż tak bardzo cię to uraziło? – zapytał niezrażony bojową postawą Malfoya Snape. – Myślę, że gdyby nie było nic na rzeczy, nie byłbyś na mnie zły za te słowa i nie rzucałbyś mi się do gardła.
-Słuchaj, – warknął – przez te twoje niewinne teksty jak jesteśmy sami powstaje dziwna atmosfera.
-Jak jesteście sami?
-Oh, Snape! Przestań sobie wyobrażać niewiadomo co!
-Przecież widzę, że między wami iskrzy. Ślepy by to zauważył. A ty idioto zabierasz się do tej sprawy jak pies do jeża!
Draco westchnął. Długo czekał na tę rozmowę, bo już miał ewidentnie tego wszystkiego dość, ale teraz był już zmęczony wykłócaniem się o rację i chciał, by koniec tej konwersacji wreszcie nadbiegł.
-Po prostu hamuj się, w porządku? Między mną a…
-Przestań. Myślisz, że nie widzę tych spojrzeń w jej kierunku? Zakochałeś się, pacanie.
Dracon osiągnął chyba apogeum złości. Podniósł ręce, nabrał dużo powietrza w płuca i z głośnym świstem i je wypuścił.
-A ty wszystko idealnie widzisz, jak ta zakichana Trellawney. Skończ bawić się w wróżkę i spełnij moją prośbę, dobrze?
-Spełnię, ale pod jednym warunkiem.
Malfoy prychnął. Co jak co, ale nikt nie będzie mu stawiał żadnych warunków!
-Po moim trupie.
-W porządku – Snape się uśmiechnął. – A więc pozwól, że będę kontynuował rolę wróżbity, bo to jak na razie wychodzi mi całkiem nieźle – dodał z naciskiem. Już miał wychodzić z pomieszczenia, kiedy Draco złapał go za ramię.
-Wygrałeś, ok? Jaki jest ten twój warunek, od siedmiu boleści?
-Przestaniesz się na nią gapić z jakże wielkim utęsknieniem i przystąpisz do działania. Bo po wojnie może być za późno.
-Oh, bo Ronald mi ją zabierze sprzed nosa? – zaśmiał się ironicznie.
-Tak. I wiesz co to może oznaczać? Że młody Weasley może być w pewnych sprawach lepszy od ciebie.
Nie czekając na odpowiedź, wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Dracona  w samotności. Malfoy junior był wściekły – ten durny nietoperz znowu ma rację!

Podczas gdy Draco rozmawiał z Severusem, Hermiona miała ochotę wyjść i nie wrócić. Czuła się okropnie w towarzystwie Lucjusza. Nie wierzyła w jego „dobre serce”. Stała z założonymi rękami i obserwowała go, a on chodził spokojnie po pokoju, oglądając pamiątki stojące na komodzie. Nie wiedziała co powiedzieć, czy stać dalej z założonymi rękami czy spokojnie usiąść… strasznie ją to irytowało. Nastała dziwna i krępująca cisza.
-Jak się czujesz, panno Granger? – Hermiona musiała się powstrzymać od prychnięcia.
-Dziękuję, w porządku.
-Draco dobrze sprawuje funkcje opiekuna?
-Draco się mną nie opiekuje. Przepraszam, ale kiedy ma się odbyć to spotkanie?
-niedługo zaczną przybywać członkowie zakonu. Panno Granger, wiem, że… - chwilę się zaciął, nie wiedział jak ubrać w słowa – nasze relacje od początku nie układały się jak najlepiej. Ale myślę, że czas to zmienić.
-Przykro mi ale… - pokręciła głową.
-Nie zdobędę pani zaufania? – westchnął. – Rozumiem, ale mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Przeszedłem na waszą stronę jeszcze przed Draconem i dziwię się, że jeszcze nie zdobyłem zaufania co najmniej części osób z zakonu feniksa.
-Nie ma pan jasnej przeszłości. A może pan udowodnić swoją rację? Że pan nie jest szpiegiem? Że walczy pan po naszej stronie?
-No cóż… - zamyślił się na chwilę. – Jakby nie patrząc, wiem, gdzie uciekłaś i jeszcze nie powiedziałem Voldemortowi o twoim położeniu.
-Jeszcze? – dopytała się.
-Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. Nie zamierzam nikomu przyznać się, że wiem gdzie jesteś.
Hermiona usiadła na sofie zrezygnowana. Spojrzała na Lucjusz z pewną uwagą i westchnęła.
-Musi mnie pan zrozumieć, nie potrafię obdarzyć kogoś tak szybko zaufaniem. Zbyt wiele razy zawiodłam się na ludziach i… po prostu nie potrafię.
-W porządku. A jak wyglądają relacje pani z moim synem? – zapytał, siadając na fotelu i podpierając się o swoją laskę. Zaczął obserwować zdziwioną dziewczynę, która próbując odpowiedzieć, zaczęła się jąkać.
-No cóż… zaprzyjaźniliśmy się. Draco to miły chłopak i… chyba chce dla mnie jak najlepiej.
-Dobrze cię traktuje?
-Pomaga mi dużo. Jestem bardzo wdzięczna za jego pomoc.
-Jestem dumny ze swojego syna. Jestem pewna, że moja żona też.
-Z pewnością – powiedziała bez krzty kpiny. – przepraszam za pytanie, ale… dlaczego pan przeszedł wraz z synem na naszą stronę?
Lucjusz nie krył zdziwienia.  Podniósł brwi do góry. Hermiona się speszyła.
-Oh, nie powinnam pytać. – Zarumieniona ukryła się za swoimi włosami i z nagłym zaciekawieniem zaczęła oglądać ramy okna.
-Nie, pytanie jest jak najbardziej w porządku. Cóż… zrozumieliśmy w porę, że bycie po stronie Voldemorta nie zwiastuje dobrej przyszłości. Z lekką pomocą Severusa przeszliśmy na inną stronę. Myślę, że to był dobry pomysł – uśmiechnął się.
W tym momencie do salonu wszedł zadowolony Severus, a tuż za nim przywlókł się obrażony Draco.
-Właśnie opowiadałem pannie Granger o naszym przejściu na waszą stronę. I… -zaczął Lucjusz, jednak przerwał, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi.
-Otworzę! – krzyknęła niezwykle szczęśliwa Hermiona i pognała do drzwi. Chwyciła za klamkę i jej oczom ukazała się McGonagall. Gdy Minerwa zobaczyła nastolatkę, w jej oczach pojawiły się łzy.
-Hermiono! Kochana, jak się czujesz? O Merlinie, dzięki, że tobie nic nie jest…
-Pani profesor…
-Oh, mów mi Minerwa! W końcu skończyłaś w szkołę i teraz jesteśmy w jednym zespole.
-Dobrze, pani pro… Minerwo. – Uśmiechnęła się szeroko. –Przejdźmy do salonu, dobrze?
-W porządku. Zaraz dołączy Molly i pozostali.
Minerwa nie kłamała. Hermiona czekała w drzwiach, wciąż witając wszystkich nowo przybyłych. Hagrid, uszczęśliwiony podniósł ją i zakręcił się wokół własnej osi krzycząc coś tam o szczęściu, Lupin postarał się opanować swoje emocje i jedynie uścisnął dziewczynie rękę mówiąc o tym, że się cieszy, że ją widzi, Moody coś zaskrzeczał, że wszyscy powinni się leczyć, Nimfadora zaczęła się śmiać ciesząc się ze spotkania z Hermioną, podobnie jak wiele, wiele innych przybyłych na spotkanie. Pani Molly oczywiście pierwsze co zrobiła, to pognała do kuchni zrobić kanapki, bo Hermiona „wyglądała, jakby nie jadła miesiąc”. Najgorsze było jednak przywitanie z Ronem. Cała sytuacja była okropnie kłopotliwa, bo żadna ze stron nie wiedziała, co zrobić. Ostatecznie jednak uścisnęli się jak przyjaciele. Przybył nawet Harry z przekonaniem, że zapewne go nie zaproszą na zebranie. Molly zaczęła znosić talerze z kanapki na mały stół w salonie, gdzie było większość uczestników zakonu.
-Możemy zaczynać – stwierdził Moody.
-Czekamy na jeszcze kogoś – zauważył Severus. –Poczekajmy chwilę.
-Nie mamy czasu, Snape.
-Poświęć pięć minut swojego jakże ważnego czasu i przestań ględzić. Czekamy na kogoś BARDZO ważnego.
-Na kogoś, kto właśnie puka do drzwi? – wtrącił się Dracon, a Hermiona prędko wstała i poszła otworzyć. I właśnie nastała najbardziej kłopotliwa sytuacja w tym dniu. Nie wiedziała, jak przywitać dyrektora. Najbardziej zastanawiało ją to, co porabiał i gdzie ukrywał się przez tamte miesiące. Pamiętała wszystkie artykuły w proroku codziennym, które opisywały zaginięcie Albusa. Pamiętała też setki ludzi, które rozmawiały tylko o tym. To ją bolało, bo była świadoma, że właśnie zaginęła najważniejsza osoba w świecie czarodziejów. Tymczasem, Albus stał w progu domku z ogromnym uśmiechem, jakby nigdy nic się nie stało.
-Dzień dobry, panie profesorze – zdążyła tylko powiedzieć.
-Witam, panno Granger. –Wszystkie głosy w salonie natychmiast ucichły, gdy dyrektor się odezwał. – Mam dziwne wrażenie, że bardzo wyrosłaś, Hermiono.
-Niech pan wejdzie. –Wskazała ręką na salon. Kiedy razem wkroczyli, powstał wielki chaos przez przybycie dyrektora. Zebranie Zakonu Feniksa rozpoczęło się.

Jeszcze jedno: oto mój ask - http://ask.fm/Madi342. Jeśli tylko będę w stanie, odpiszę na każde pytanie! Mam nadzieję, że rozdział (niezabetowany) wam się podobał. Buziaczki!

11 komentarzy:

  1. Cudowny. O.o ale się zaczynałam, aż mi się zrobiło przykro jak zobaczyłam, że rozdział się kończy :) ja chcę jeszcze! :D
    Pozdrawiam Literka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mnie ktoś wyprzedził -,-
    Klapnę sobie miejsce, ale skomentuję jutro ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba zapomniałaś mnie poinformować o rozdziale :/
    Bardzo szkoda, aczkolwiek zjawiam się tu, więc piszę:
    Bardzo szkoda, że rozdział jest tak krótki (tak, dla mnie jest krótki!), ponieważ strasznie mi się podoba. Nawet taki niezabetowany... ;)
    Rozwaliło mnie nazwanie Snape'a 'durnym nietoperzem', hahaha <3 Ale rzeczywiście - ten DURNY NIETOPERZ ma rację. W końcu ktoś zauważył, że Hermiona i Draco mają się ku sobie i to bardzo :P Cieszę się, że Severus postawił mu ten warunek, iż musi coś zadziałać w związku z szatynką. Myślę, że to go w jakiś sposób popchnie do działania, będzie takim ogniwem zapalnym. Ten Snape to ma jednak łeb, haha...
    No i Hermiona i Lucjusz moim zdaniem powinni zawrzeć 'pokój'. Teraz, kiedy senior jest rzeczywiście po ich stronie, to może im pomóc. Wiadomo, że źle się wyraził, mówiąc, iż 'jeszcze' nikomu nie powiedział, gdzie ona jest, ale na pewno nigdy tego nie powie (przynajmniej taką mam nadzieję!).
    No i jaka wspaniała niespodzianka dla dziewczyny - spotkanie Zakonu Feniksa w jej schronieniu jest nie tylko odskocznią, ale też idealnym pretekstem do porozmawiania, do spędzenia miło czasu z nabliższymi. Hm, hm...przywitanie z Ronem jak z przyjacielem? ;) No dobrze, byleby tylko Draco nie był zazdrosny, hihi :3
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział http://strefa-id.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie musisz przepraszać. Szkoła jest przecież ważniejsza. Jak zwykle zaskoczyłaś mnie kolejną porcją nowości. Nawet Snape zauważył, że coś się między Draconem i Hermioną dzieje. To musiała być dziwna rozmowa dla blondaska :) W końcu wrócił Dumbledore. Nie mogę się doczekać przebiegu zebrania.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ważne, że ostatni rozdział był tak dawno, jeśli teraz dodałaś to cudo
    jak się cieszę, że to Snape i Lucjusz a nie siły wroga
    spotkania, rozmowy i przybycie Profesora dawno nie widzianego- bboskie

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Opłacało się czekać, na tak dobry rozdział :)
    strasznie się ciesze że to był Snape i o dziwo- Lucjusz, a nie śmierciożercy.
    ciekawe czy Malfoy Senior naprawdę się zmienił.. jestem przewrażliwiona przez jego przeszłość, ale być może faktycznie przeszedł na dobrą stronę. miejmy taką nadzieję.
    zabawny Severus? coś niesłychanego! i nawet on widzi "chemie" między naszymi gołąbeczkami :)
    oby więcej takich niespodzianek :)
    nieźle, nieźle, Hermi i McGonagall po imieniu :)
    i wielki powrót wielkiego zaginionego Albusa.
    czekam na next,
    pozdrawiam ciepło,
    weny i czasu,
    SWK <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo!
    Nawet nie wiesz jak mi ulżyło gdy w drzwiach pojawili się Snape i Malfoy.
    Molly jak to Molly zawsze zrobi kanapki :D.
    Uwielbiam Snape w Twoim blogu, a przez ten rozdział polubiłam go jeszcze bardziej ( o ile to możliwe ).
    Pozdrawiam i WENY :*
    PS Oczywiście mam nadzieje, że Draco, w końcu zdobędzie się na to aby "zarywać" do Miony.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy Lord Voldemort zabił Potterów, ich syn - Harry został przeniesiony do jedynych żyjących krewnych, Dursleyów. We śnie męczyły go powracające z przeszłości obrazy, zielone światło i krzyki. Ale wtedy, trzydziestego pierwszego października, ktoś jeszcze był razem z nim i jego rodzicami. Kto? Jaki będzie to miało wpływ na życie słynnego Wybrańca? Dowiesz się, jeśli odwiedzisz http://obrot-spraw.blogspot.com/ zapraszam serdecznie.
    PS. dopiero zaczynam, wybacz nieudolną reklamę :)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń